piątek, 1 kwietnia 2016

Od Teriyaki do Abaddona

- Myślisz że mnie tym czymś przestraszysz? - Fuknęłam. Przez chwilę myślałam że zwątpił. Spróbowałam się wyrwać. F***. Nagle mnie olśniło. Są dwa wyjścia: udawanie bezbronnej wadery, czego nienawidzę, albo zastosowanie tego, co zrobiłam, gdy inny wilk próbował mnie udusić. Wybrałam opcję drugą. Zawyłam w niebo. Zdążyłam uśmiechnąć się ironicznie do wilka, zanim trafił go piorun. Może i jestem wygnana, ale pewnych przywilejów cofnąć nie mogą. Wyrwałam się i wskoczyłam na drzewo. Przez chwilę patrzyłam jak basior podnosi się zaskoczony.
- Masz farta, z ostatniego wilka nie było co zbierać - krzyknęłam w jego stronę, siedząc na gałęzi niemal na czubku drzewa, pod postacią czarnowłosej dziewczyny. Moje spojrzenie powędrowało ku zakrwawionym ochłapom sarny. Krew. W myślach biłam się sama ze sobą.
Teri, krew... Cała twoja!
Nie, Tan, nie schodź!
Nieświadomie zeskoczyłam z drzewa... i wbiłam kły w sarnę. Krew... Kompletnie straciłam panowanie nad sobą. Myślałam tylko o krwii.
< Abaddon? Wenus Bracus Kompletus xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz