piątek, 1 kwietnia 2016

Od Teriyaki do Tenebrae

- Jestem Teriyaki - przedstawiłam się. - Naprawdę, nie mogę uwierzyć że trafiłam na watahę. - Westchnęłam. Dawne życie... Jak mam właściwie teraz żyć? Byłam dopiero od tygodnia na tym świecie... Nie wiedziałam kompletnie, jak tu jest. A jeśli się wygłupie? A jeśli odkryją kim jestem? Zadużo pytań. Zaczęłam naplatać włosy na palec, czując się niezręcznie.
- Hm... To może... Hm... Przeniesiemy się na tereny? - Powiedziałam niepewnie.
- Jasne. - Odparła Tene i po chwili byłyśmy wilkami. Z niepokojem patrzyłam na moje plamy na sierści, ale na szczęście nie zmieniały kolorów.
- Ej, tam, w świecie ludzi, jak się odezwałam, wyglądałaś na przestraszoną... Dlaczego? - Zapytała alfa. Odpowiedziałam milczeniem. Czemu wszystko tak mnie przeraża? Przecież wychowywałam się wśród magicznych ludzi i wilków. To przez odkrycie prawdziwej ja?
< Tenebrae? >

Od Teriyaki do Abaddona

- Myślisz że mnie tym czymś przestraszysz? - Fuknęłam. Przez chwilę myślałam że zwątpił. Spróbowałam się wyrwać. F***. Nagle mnie olśniło. Są dwa wyjścia: udawanie bezbronnej wadery, czego nienawidzę, albo zastosowanie tego, co zrobiłam, gdy inny wilk próbował mnie udusić. Wybrałam opcję drugą. Zawyłam w niebo. Zdążyłam uśmiechnąć się ironicznie do wilka, zanim trafił go piorun. Może i jestem wygnana, ale pewnych przywilejów cofnąć nie mogą. Wyrwałam się i wskoczyłam na drzewo. Przez chwilę patrzyłam jak basior podnosi się zaskoczony.
- Masz farta, z ostatniego wilka nie było co zbierać - krzyknęłam w jego stronę, siedząc na gałęzi niemal na czubku drzewa, pod postacią czarnowłosej dziewczyny. Moje spojrzenie powędrowało ku zakrwawionym ochłapom sarny. Krew. W myślach biłam się sama ze sobą.
Teri, krew... Cała twoja!
Nie, Tan, nie schodź!
Nieświadomie zeskoczyłam z drzewa... i wbiłam kły w sarnę. Krew... Kompletnie straciłam panowanie nad sobą. Myślałam tylko o krwii.
< Abaddon? Wenus Bracus Kompletus xd >

wtorek, 29 marca 2016

Teriyaki

 

Motto: " Umiesz liczyć? Licz na siebie! Twoje szczęście innych je*ie", "Przeszłość jest tatuażem, nic jej nie zmarze"
Imię: Teriyaki
Pseudonim: Teri, Tan
Płeć: Wadera
Wiek: 20 lat, nieśmiertelna
Charakter: Tan ma niełatwy charakter i potrafi nagle pokazać pazury. Dla obcych, czasami nawet przyjaciół, jest wredna, może zaatakować w każdej chwili. Często bywa uszczypliwa i wkurzająca. Ale tak naprawdę to tylko mur, oddzielający ją od świata. W rzeczywiści Tánýa jest waderą, pełną majestatu i wdzięku. Potrafi do tego być skryta i nieśmiała. Aby nie pokazać po sobie emocji, wyhamowuje swoje reakcję do tego stopnia, iż może się wydawać nieczuła lub obojętna. Przywiązuje dużą wagę do przyjaźni i nie wartościuje przyjaciół ze względu na płeć– tak samo wierną przyjaciółką pozostaje, tak samo swobodnie czuje się zarówno w towarzystwie wader, jak i basiorów. Mimo iż posiada niebywały dar przewidywania zdarzeń, nigdy nie robi wyrzutów, gdy ktoś nie posłucha jej spokojnej sugestii. Nikomu nie narzuca swojego punktu widzenia i tego samego oczekuje od pozostałych. Bywa istną mieszanką wybuchową.
Aparycja: Teri ma białą sierść i niebieskie oczy. Ma mnóstwo ziolono-niebieskich plam, które zmieniają kolor zależnie od sytuacji. Jej uszy są zielono- granatowe, zakończone "frędzelkami". Na szyi ma srebny wisiorek. Ma długi, biało - zielony ogon. Zawsze biega za nią brązowy królik ze skrzydłami i pawim ogonem. Często w swojej drugiej wilczej postaci, ma niebieską siersć, srebne oczy i srebną obręcz na ogonie. W postaci człowieka Teri ma czarne włosy i czarne skrzydła, widoczne tylko dla stworzeń z któregoś z jej żywiołów. Zawsze ubiera się w czarną sukienkę. Jej tęczówki są ciemnoszare, niemal czarne. Cera jest niemal biała. Oczy zmieniają kolor, zależnie od sytuacji.
Historia: Od narodzin wychowywała się wśród bogów. Wmawiano jej jakieś pierdoły, o niebezpiecznym świecie i o tym że musi zostać tam gdzie jest. Pewnego dnia ujawniły się jej żywioły. Rzuciła się na jednego z ważniejszych wilków, zabijając go. Gdy poczuła smak krwi, ześwirowała. Odkryła swoją mroczną stronę. Ponieważ nikt nie znał jej rodziców, nie spodziewano się tego. Od razu wyrzucono ją do prawdziwego świata. Nadal jako magiczny wilk, szwędała się po świecie. Jednak była przepędzana z miejsca na miejsce, bo wilki wkrótce odkrywały kim jest. Tak dotarła do tej watahy. Została przyjęta, dlatego że nie powiedziała nic o tym co się stało...
Żywioł: Mrok, Krew, Demony
Moce:
~ W nocy, jest niezywkle silna, szybka i wytrzymała. Wzrasta wtedy siła jej mocy. Widzi także wtedy niemal jak w dzień.
~ Wywoływanie z mroku cienistych istot, ślepo wykonujących jej rozkazy, nieważne czy to walka czy śledztwo
~ Wywoływanie Mgły Śmierci, która może działać jak mgła lub jako śmiertelna trutka
~ Zamiana w demona
Stanowisko: Łączniczka/ Lotniczka
Rodzina: dead
Zauroczenie: -
Partner: woli konie
Zainteresowania/umiejętności: Uwielbia jeździć konno, potrafi zaklinać zwierzęta. Może żywić się samą krwią.
Dom: Trudno mieć dom, jeśli przenosi się z miejsca na miejsce
Przedmioty:
~ Zatrute strzały, łuk.
~ Magiczny naszyjnik z wisiorkiem, w którym odbija się to, co chce się zobaczyć
~ Sztylet
Inne: -
Zdjęci: tu
Kontakt: welonka2004 - Howrse/ pprzepiorkaa@op.pl

Od Abaddon'a Daemon'a von Devil'a

Ukryty za dość dużym kopcem liści bacznie obserwowałem niewielkie stado składające się z jelenia o majestatycznym porożu oraz kilku łań. Racicami desperacko rozgrzebywały warstwę liści w poszukiwaniu porostów i mchów skrytych pod mieniącą się niemal wszystkimi odcieniami brązu, pomarańczu oraz złota kołdrą. Zastanawiałem się nad strategią polowania, którą zaraz wykorzystam wobec mej przyszłej ofiary. Czułem się w pełni sił, więc postanowiłem nie używać mocy. Pod uwagę musiałem wziąć również warunki atmosferyczne, które mogą udaremnić mój plan. Największym przeciwnikiem mogłyby okazać się zwyczajne liście. Podczas pościgu moje łapy mogłyby w nich ugrząźć, a następnie doprowadzić do nieprzyjemnego upadku udaremniającego polowanie. Niespodziewanie zwierzęta skierowały oczy w mą stronę. Wiatr. To wiatr przyczynił się do wykrycia mej obecności przez te dostojne stworzenia. Wiał w ich stronę przenosząc mój zapach. W tym momencie nie było już czasu na dopracowanie strategii łowieckiej. Musiałem zadziałać. Jeleń oraz łanie rzuciły się szaleńczym pędem przed siebie, aby znaleźć się, jak najdalej ode mnie. Postąpiłem tak samo. Zacząłem biec, ile sił w łapach. Mój organizm napędzała teraz nieposkromiona żądza, zwana również głodem. Przy każdym skoku, coraz bardziej zapadałem się w warstwę liści zmieszaną z błotem. Moje ofiary miały pewną, dość ważną przewagę, która umożliwiała im szybki bieg, nie zapadając się przy tym w warstwę liści, innymi słowy długie kończyny. Postanowiłem więc, jak najszybciej znaleźć się obok wybranej ofiary, a następnie zatopić kły w jej racicach. Zacząłem zmniejszać dystans, który dzielił mnie od najbliższej łani, wyglądającej również na najsłabszą. Gdy byłem w odpowiedniej odległości, wgryzłem się w jej kończynę, tym samym aplikując do jej krwi śmiertelną dawkę trucizny. Jad w ślinie nie jest kontrolowaną przeze mnie mocą. W przeszłości była powodem śmierci wielu demonów oraz innych stworzeń, które rozkazywał zabić mi Lucyfer. Wracając do polowania, postąpiłem tak kilkakrotnie. Łania zaczęła spowalniać swój bieg. Zauważalne było jej osłabienie. Po kilkunastu sekundach odłączyła się od swojego stada. Utykając skierowała się w kierunku najbliższego drzewa i położyła się pod nim, jakby zupełnie zapomniała o mojej obecności. Prawdopodobnie nie podołałaby obronieniu się. Z jej kończyn spływała krew. Stałem trzy metry od niej. Moje futro smagał porywisty wiatr. To był już jej koniec. W ciągu minuty umrze w niewyobrażalnych męczarniach. Postanowiłem jednak ulżyć jej w cierpieniu. Rzuciłem się w jej kierunku, a następnie przegryzłem jej tchawicę. Gdy wydała ostatnie tchnienie, zacząłem rozrywać jej tułów. Świeża krew bezwładnie spłynęła do mojego gardła. Łapczywie pożerałem jej wnętrzności, odrzucając skórę i niejadalną sierść. Po spożyciu połowy obfitego posiłku, niespodziewanie usłyszałem kroki zbliżającego się zwierzęcia. Kierowało się w moją stronę. Oszacowałem, iż owe stworzenie znajduje się około trzech kilometrów od miejsca, w którym obecnie przebywam. Tak, tak, trzy kilometry. Posiadam niezwykle wyczulone zmysły. Usłyszenie najlżejszego szelestu trawy spowodowanego przez polną mysz nawet z kilku kilometrów nie jest dla mnie niczym niezwykłym. Odwróciłem łeb w kierunku dźwięku. Mym oczom ukazał się wilk średnich rozmiarów. Po namyśle, stwierdziłem, iż była to wadera. Nie wyglądała groźnie, lecz w moim życiu nauczyłem się, że przeciwników nie należy oceniać po wyglądzie, ale po umiejętnościach bojowych. Postanowiłem na nią zaczekać. Prędko schowałem się za najbliższym kopcem liści, próbując jak najlepiej zatrzeć za sobą ślady. Po kilkunastu minutach wilczyca dotarł na miejsce. Zaczęła uważnie się rozglądać, lecz mnie nie spostrzegła. Ostrożnie podeszła do mojej zdobyczy i zaczęła ją obwąchiwać. Czy zniży się do kradzieży? Nie wytrzymując napięcia, wyskoczyłem zza liści w kierunku wadery. Szybko wykonała unik, unikając moich kłów. W jej woni było coś dziwnego. Wyczułem, iż nie jest normalną waderą. W pewnym stopniu mnie przypominała. Również była magicznym wilkiem. Od dawna nie widziałem innego magicznego wilka. Co może robić tutaj sama? Postanowiłem nie atakować jej, lecz przeznaczyć tę chwilę na rozmowę. Nim jednak zacząłem mówić, rzuciła się na mnie w geście obrony. Przeorała pazurami mój bok. Z rany zaczęła sączyć się krew. W tym momencie zapomniałem o pokojowych zamiarach. Me oczy przybrały żółty kolor, zęby pożółkły i znacznie się wydłużyły. Natomiast sierść stała się czarna niczym smoła, z wyjątkiem białej, górnej części pyska i okolicach oczu. Przez moje ciało przepłynęła nowa fala siły, o wiele potężniejsza niż dotychczas. W mym umyśle zaszła ogromna zmiana. Wiele rzeczy stało się nieistotnych. Teraz najważniejsze stało się dla mnie uczynienie tego samego, co przed chwilą zrobiła mi ta wadera. Stałem się śmiercią. Błyskawicznie skoczyłem na wilczycę. Nie zdążyła zareagować. Przewróciłem ją na grzbiet własną masą ciała. Łapę położyłem centralnie na jego tchawicy. Obnażyłem kły gotowy, by rozszarpać przeciwniczkę na strzępy. Wadera zaczęła się wyrywać. Próbowała odepchnąć mnie tylną łapą. Gdy to nie poskutkowało, zaczęła krzyczeć oraz wzywać pomoc. Na mym pysku zagościł lekki uśmiech.
- Nikt cię tu nie usłyszy... - powiedziałem ściszonym głosem, przepełniając strachem serce wilczycy - Musisz pogodzić się z losem.
Umilkła.
(Ktoś? Najlepiej wadera)

Od Amira do Maze

- Amir. Broń boże nie Amiros.
Uśmiechnęła się.
- Mazikeen. Maze.
- Dołączyłaś już do watahy?
- Sadzę iż do tej co ty?
Popatrzyłem na nią podejrzliwie.
- Dobra, masz może ochotę na...  - kurczę na co? zapytałem siebie - Na co masz ochote? - zapytałem
Zachichotała.
- Na jazdę konną.
Uśmiechnąłem się. Dobrze, że umiem jeździć i to dobrze.
- To super. Też to lubię.
Zaprowadziłem ją do stajni. Po drodze zmieniliśmy się w ludzi, żeby nie było podejrzeń. Po drodze nie rozmawialiśmy, a jeśli już to były to drobne uwagi typu uważaj, albo cicho bądź itp. Gdy dotarliśmy na miejsce poszedłem do właściciela i poprosiłem o dwóch bliźniaków.
- Co powiesz na wyścig? - zapytałem przyprowadzając do niej dwa identyczne gniade konie - Są takie same żeby było sprawiedliwie.
(Maze? Tyle wena mi dziś dała)

Od Tenebrae

Pół sen, pół jawa. Z jednej strony w kark wbijał mi się jakiś kamień, a z drugiej wbitą miałam tam lufę karabinu. Jacyś bandyci. Tylko tyle pamiętam. Podobno skradłam im coś ważnego. No nie ważne.
W końcu gdy się uwolniłam uciekłam. O to koniec mojego snu.
Obudziłam się.
Wodospad, Niebo, Kamienie, Drzewa, Zapach kwiatów.
Podniosłam się i rozmasowałam bolący kark.
Nauka na dziś "Nigdy nie zamieniaj się w człowieka we śnie gdy śpisz w lesie."
Tak. Łatwo mówić.
No tak. Moja wataha. Wzięłam głęboki wdech. A więc to takie uczucie.
W zasadzie jakie? No nie ważne.
Przechadzałam się po terenach watahy. Nie jestem typem Alfy, która siedzi potulnie u siebie i czeka aż ktoś do niej przyjdzie i powie "Hej, bo ja właśnie dołączyłem.." Mdliło ją na tą myśl. No coż, ale zawsze jest potrzebne to urozmaicenie. Prawda?
W tym momencie zamieniłam się w człowieka. Właśnie o tym mówię.
Poszłam do kawiarni.
- Wodę. - powiedziałam do barmana.
Wzięłam szklankę i usiadłam na krześle. Ach... Dziś jest tak pięknie. Rozejrzałam się na boki. Hmmm nie, nie ma tu nikogo podobnego do mnie. Sami ludzie. Westchnęłam.
Nagle to poczułam. Przy ladzie stał człowiek.
"Hej, dołączyłeś/aś już do jakiejś watahy?" - przesłałam jemu/ jej telepatycznie.
Osoba przy ladzie zaniepokoiła się. Odwróciła się i zaczęła przeczesywać kawiarnie.
Przesłałam jej namiary na mój stolik. "To ten przy, którym siedzi dziewczyna. Przy oknie."
Tyle jej/jemu wystarczało.
Podszedł/Podeszła do mnie i usiadł/usiadła.
- Mogę dołączyć do watahy? - zapytał/a
- Jasne. Jestem Alfą. Ale mów mi Tenebrae, a raczej Tene.
- Ja jestem...
(Ktoś? Jak widzicie jestem otwarta na obie płcie :))

Od Maze

-Uciekaj... Uciekaj! – Nieznany głos ciągle powtarzał to słowo. Nie wiedziałam co się dzieje. Biegłam przez las cały czas czując, że coś mnie goni. Nie odczuwałam strachu, jedynie niepewność.
Podczas biegu odwróciłam łeb aby spojrzeć co to jest. Zobaczyłam jedynie cienie przemykające między drzewami. Kiedy nieznajomy napastnik mnie dogonił obudziłam się. Oczy miałam szeroko otwarte, rozejrzałam się wokół, po czym odetchnęłam z ulgą. To był tylko sen, głupi sen który nie daje mi spokoju od czasu... Zresztą nie ważne.
Przeciągnęłam się i wyszłam z jaskini na zewnątrz. Noc była cudowna, gwiazdy i księżyc oświetlały las. Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam biegiem w bliżej nieokreślonym kierunku. Kilka minut później dotarłam na jakąś polanę.

Wspięłam się na skałę i po chwili ułożyłam wygodnie. Księżyc dzisiejszej nocy był wspaniały. Wpatrywałam się w niego jak zaczarowana. Głowę położyłam na łapach i skupiłam swoje myśli wokół jednego wilka. Dokładniej był nim mój starszy brat, niestety był już w świecie zmarłych. Po chwili ukazał mi się jego duch. Zawsze cieszyłam się z jego widoku, nawet jako zjawy.
Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziałam mu o tym jak dołączyłam do watahy i o tym co dzieje się teraz w moim życiu. Niestety ktoś przerwał nam tą rozmowę.
-Co tu robisz? – Kiedy padły te słowa duch zniknął. Podniosłam się szybko, byłam trochę zdenerwowana. Zeskoczyłam ze skały, zrobiłam kilka kroków w kierunku nieznajomego i stanęłam wpatrując się w sylwetkę wilka.
-Jak widać leżałam. – Nie mogłam rozpoznać w nim nikogo znajomego.
-Z kim rozmawiałaś? – Basior stał w cieniu.
-Niech to zostanie moją tajemnicą. – Powiedziałam, nie chciałam opowiadać innym jaką mam moc. – Kim jesteś?
(Ktoś? Najlepiej basior)

poniedziałek, 28 marca 2016

Nowy quest!!!

Jak już mówiłam pojawił się nowy quest!!! Oraz nowe zadania (więcej w zakładce :))

Generalissmo - Quest polega na napisaniu opowiadania o zadaniu specjalnym (liczę na wasze pomysły!) dotyczącym twojego stanowiska. Poproszę o ciekawe i długie! Wilk, który najlepiej wypadnie dostanie Stanowisko generała, a drugie miejsce, zastępcy,

niedziela, 27 marca 2016

Mazikeen

Motto: Jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka
Imię: Mazikeen
Pseudonim: Maze
Płeć: Wadera
Wiek: Już dawno przestała liczyć ile ma lat... Jest nieśmiertelna
Charakter: Lubi towarzystwo innych ludzi. Nie przeszkadza jej bycie w centrum uwagi, jednak bardziej woli obserwować innych. Mazikeen nie opowiada o swojej przeszłości, nikomu, tak samo jak o rodzinie. Jest to dla niej bardzo drażliwy temat. Potrafi zachowywać się jak dama, prosto z dworu królewskiego, jednak gdy trzeba, potrafi bardzo sprawnie posługiwać się łaciną podwórkową. Jest szczera do bólu. Nie potrafi nieść pomocy innym, sama też nie potrafi o nią prosić i jej przyjmować. Raz jest miła i przyjacielska, a raz wredna i podła. Jest bardzo uparta, nie boi się ciężkiej pracy. Bardzo odporna psychicznie, jak i fizycznie. Ma problemy z zaufaniem komuś. Potrafi myśleć, naprawdę szybko i zrobić coś z niczego. Życie jest dla niej niczym. Nie boi się swojej śmierci, bez zawahania może odebrać komuś życie. Kocha podróżować i zwiedzać nowe miejsca. Jest bardzo odważną osobą, nie boi się niczego, ani nikogo. Jeśli ktoś nie ma racji nie krępuje się poprawić tą osobę, nie ważne czy to szef czy sprzątaczka. W ułamku sekundy zmienić może się z opanowanej kobiety w morderczą maszynę.
Aparycja: 
Wilk: Maze jest średniej wielkości waderą. Łapy jej są długie i smukłe. Białka oczu są czarne, a tęczówki czerwone. Ogon samicy jest krótki. Straciła go podczas jednej z walk w piekle. Ma ona czarno-siwą sierść. Gdzieniegdzie ma białe plamy które otoczone są pasmem błękitnego futra. Jej sylwetka jest szczupła i dobrze zbudowana.
Człowiek: Dziewczyna ma 160 cm wzrostu. Czarne, długie i gęste włosy, są czymś o co dba najbardziej we własnym wyglądzie. Jej karnacja jest delikatnie, prawie niezauważalnie ciemniejsza. Jednak jeśli chodzi o jej oczy... Jej oczy są naprawdę czymś niezwykłym. Mają one bardzo niespotykany odcień, a dokładniej są całe czarne. Kiedy dziewczyna jest zdenerwowana w oczach jej widać najciemniejsze zakamarki piekła. Jednak na co dzień Maze nosi kontakty.
Jest wysportowana, zwinna i wytrzymała. Dużo ćwiczy ale to nie sprawiło, że straciła swoje kobiece kształty, które bądźmy szczerzy są dość duże. Obojętnie co by założyła i tak będzie wyglądać chodź trochę kobieco. Nienawidzi się malować, uznaje tylko i wyłącznie naturalne piękno. Ma jeden tatuaż ale jest jej tajemnicą. Każdy jej ruch wykonany jest z gracją i precyzją.
Jednak niech w obu formach nie zwiedzie Cię jej niska i delikatna budowa. Mazikeen jest diabelsko silna, zwinna i wytrzymała.
Historia: Różne historie powstały już na temat jej narodzin i tego co w życiu robiła...
Tak naprawdę jest córką Lilith i Ophur'a. Poczęła się jakieś pięćset lat temu w samym piekle. Od samego dzieciństwa szkolili ją jako wojowniczkę miała ochraniać Lucyfera zawsze, wszędzie i przed wszystkim. Pierwszą mocą Mazikeen było "blokowanie", miała ją od urodzenia. Kolejne moce ujawniały się bardzo szybko. Do dziesiątego roku życia ujawniły jej się wszystkie.
Maze w swoje czterysta pięćdziesiąte urodziny opuściła piekło i wyszła do świata ludzi. Ciągle podróżowała po świecie w ludzkiej jak i wilczej formie. Teraz trafiła tutaj.
Żywioł: Sny, ogień, śmierć
Moce: 
~Włada światem zmarłych, a dokładniej panuje nad duszami zmarłych. Przywołuje duchy, demony i zjawy. Maze panuje nad nimi, rozmawia, widzi je itp.
~Jej krew przywraca do życia zmarłych. Jest tylko jeden warunek. Aby przywrócić kogoś do życia nie może minąć więcej niż 30 minut od zgonu.
~"Blokowanie" jest to coś rodzaju niewidzialnej i nie wyczuwalnej tarczy. Moc ta uniemożliwia czytanie w myślach Mazikeen, panowanie nad jej ciałem, zmuszanie do powiedzenia czegoś itp.
~Kolejną mocą wadery jest ogień. Jest na niego odporna oraz potrafi go stworzyć dosłownie z niczego. Ogień jest jej "posłuszny"
~Maze podróżuje w snach innych istot. Może je zmieniać, obserwować, wymazywać i co jeszcze tylko jej się żywnie podoba.
~Jeśli znajdzie sobie ofiarę będzie ją wtedy nawiedzała i czerpała energie życiową. Aż dana osoba nie umrze z wycieńczenia.
~Mazikeen widzi datę i przyczynę śmierci wszystkich istot. Może w każdej chwili ją zmienić. Przez całe życie zrobiła to tylko raz.
Stanowisko: Zabójca, Medyk, Wojownik
Rodzina: Naprawdę chcesz o tym rozmawiać?
Zauroczenie: -
Partner: -
Zainteresowania/umiejętności: 
-Kocha motocykle i samochody. Zna się jak nikt inny na ich naprawie, tuningu, wyścigach itp. Jednym słowem, nie ma sobie równych.
~Zaraz po motoryzacji jest medycyna. Dziewczyna chce zostać chirurgiem.
~oglądanie horrorów i uprawianie sportów ekstremalnych
~Lubi czytać i rysować
~Taniec
~Parkour
~Samoobrona i walki
~Koszykówka
~Biologia, chemia i matematyka (Istny geniusz jeśli chodzi o chemię. Robiła kiedyś metę tak czystą, że na całym świecie nie znalazłbyś drugiej takiej)
Dom: Dom w lesie
Przedmioty: 
~Łańcuszek z wisiorkiem, w środku którego są bardzo drobne kamyczki. Każdy z kamyczków mieni się przeróżną barwą. Są to dusze pokonanych, za każdą kolejną ofiarą pojawia się nowy kamyczek. Nie rozstaje się z nim nigdy.
~Nóż, łuk i strzały
~Pistolet (ma go przy sobie jako człowiek)
Inne: 
~Cholernie inteligentna.
~Na co dzień Maze nosi kontakty.
~Znakomicie jeździ konno, wspina się oraz skrada.
~Cierpi na anglezje (nie czuje żadnego bólu, tak w skrócie.
~Codziennie ćwiczy) oraz ma uszkodzone ciało migdałowe (nie odczuwa strachu)
~Zna 6 języków: Angielski, Japoński, Francuski, Polski, Rosyjski, Włoski
~Nienawidzi facetów w rurkach, różowego koloru i tępych dziewczyn
~Wzrokowiec i słuchowiec
~Niepokonana w walce wręcz, silna i szybka.
~Parkour (Ćwiczy od kiedy pamięta, jest naprawdę niezły i ciężko go pokonać)
~Medycyna (nauczył się o niej dość dużo. Wie jak pozszywać człowieka, zrobić małe operacje, leczyć złamania i zatrucia, itp)
~Motoryzacja (Wyścigi, tuning, naprawa itp)
~Broń palna (zna się na niej i całkiem dobrze z niej strzela)
Zdjęcia: -
Kontakt: Laylaa 

sobota, 26 marca 2016